• Polski
  • Deutsch

Kiedy przebywam ze starszymi ludźmi, czuję, że staję się lepsza.


Kim jesteś?

Kobietą, mamą, partnerką życiową, osobą aktywną w mediach społecznościowych.

A także gwiazdą Instagrama… i od niedawna pisarką!

Co do gwiazdy Instagrama, to nie wiem czy aż tak, ale naprawdę sprawia mi przyjemność ta praca. Bo to wbrew pozorom jest praca. Niektórzy myślą, że to tylko zrobienie ładnej minki do obiektywu, a to wiele godzin spędzonych przy filmowaniu, fotografowaniu, montowaniu… Taka aktywność musi mieć ciągłość i coś opowiadać. Co do pisarki, nigdy bym siebie tak nie nazwała. Jestem autorką książki, która opowiada o tym, co widziałam i co przeżyłam. Pewien, zamknięty już rozdział w moim życiu, który postanowiłam ocalić. Dla siebie, dla innych.

Nie wystarczyło opowiedzieć o tym znajomym, rodzinie? Mam wrażenie, że dzisiaj wszyscy piszą książki.

I niech piszą. Każdy ma swoje życie i swoją opowieść. Ja nie mam z tym problemu, że ktoś pisze książkę o tym, co przeżył. Dla mnie to była naturalna myśl, niemal odruch. Podzielić się z innymi czymś, czego doświadczyłam.

A doświadczyłaś czego?

„Stacja numer cztery” to beletryzowana opowieść o moich doświadczeniach związanych z posadą opiekunki w niemieckim domu seniora. Trafiłam tam, bo chciałam, bo mnie to intrygowało. Wiedziałam, w co się pakuję. Praca ze starymi, schorowanymi ludźmi, z których wielu jest w stanie demencji, to wyzwanie. Nie każdy się do tego nadaje i na pewno nikt nie powinien takiej pracy wykonywać tylko dla pieniędzy.

Byłaś przekonana, że się do takiej pracy nadajesz?

Byłam przekonana, że chcę się z tym zmierzyć. Zawsze miałam w sobie naturalny odruch pomagania, troszczenia się o innych. Po prostu to lubię. Sprawia mi przyjemność obcowanie z ludźmi, zwłaszcza kiedy mogę im pomóc. A do tego sprowadza się praca opiekuna. Dla bardzo młodej kobiety, jaką wtedy byłam, taka praca była szansą zajrzenia za mury miejsca, w którym wydarza się starość, choroba i śmierć. Chciałam się z tym zmierzyć. Chciałam zobaczyć czy umiem sobie poradzić w trudnych sytuacjach.

Tymczasem większość ludzi chce wymazać ze świadomości istnienie tematów przemijania i śmierci…

No właśnie. A ja chciałam zajrzeć do tego świata. Bo przecież wszyscy, choćbyśmy nie wiem jak byli piękni, młodzi i bogaci, pewnego dnia zestarzejemy się i umrzemy. Wszyscy, bez wyjątku. Jedni wcześniej, inni później. Chciałam zobaczyć, jak wygląda kres ludzkiego życia w nowoczesnym państwie, w środku Europy, w zamożnych Niemczech.

I jak wygląda?

Nie jest źle. W swojej książce poruszam różne wątki. Także te trudniejsze, które wiążą się ze słabościami ludzkimi, pacjentów, ale i, a może przede wszystkim, opiekunów. Pamiętajmy, że taka praca jest niezwykle wymagająca, absorbująca i łatwo w niej o błąd, który przez pacjenta, jego rodzinę, może być odczytany jako zaniechanie. Ale nie będę ci opowiadała, jak wygląda taka praca, bo to jest opisane w książce…

Przyznam, że ładnie to ułożyłaś. Pracę w domu seniora, który w twojej książce nazywa się Stacja Numer Cztery, pokazujesz poprzez relację z pensjonariuszami… Czy korzystałaś z czyjejś pomocy w napisaniu książki?

Oczywiście. Jestem z natury perfekcjonistką i dlatego korzystałam z pomocy doświadczonego pisarza. Nie ma w tym nic złego, żeby ktoś dał uwagi, wskazał drogę. Pisanie książki nie jest tym samym, co napisanie posta na Instagramie czy Facebooku. Całość fabuły opiera się na portretach moich podopiecznych. Na starość stajemy się prawdziwymi skarbnicami. I ja w tej pracy miałam szansę otwierać ludzkie szkatułki i zaglądać do ich wnętrz. Bardzo mnie to poruszało. Za każdym razem. Ta opowieść musiała powstać. Bardzo tego pragnęłam. A ja tak mam, że jak się na coś uprę i jestem przekonana, że to ma wartość, to dopinam swego.

Czy masz jakiś uniwersalny przekaz do młodych ludzi, którzy są zanurzeni w życiu, młodości, konsumpcji?

Mam nadzieję, że moja książka w całości jest tym przekazem. Wszyscy nosimy w sobie zalążek kresu, tego, że kiedyś odejdziemy, że nie jesteśmy wieczni. Właśnie dlatego powinniśmy bardziej szanować siebie nawzajem, planetę, środowisko. Powinniśmy umieć wybaczać sobie i innym. Ile to razy widziałam żal ludzi niepogodzonych ze sobą, z życiem, z bliskimi. Chciałabym też, aby ludzie zrozumieli, że oddanie rodziców do domu starców ma swoje za i przeciw. To są trudne decyzje. Czasami nie ma wyjścia. Ale warto mieć świadomość, że odtąd naszymi najbliższymi będą się zajmować obcy ludzie, którzy nigdy im nie dadzą tyle uważności czy miłości. Ale tak naprawdę to jest bardzo indywidualne. Niektórzy seniorzy sami podejmują taką decyzję, inni nie mają już rodzin, jeszcze inni nie chcą ich widzieć… Naprawdę, co człowiek, to historia. I może właśnie o tym jest „Stacja numer cztery”.

© Justyna Gaik. All rights reserved.